11 listopada 2024 BIEGNĘ DLA NIEPODLEGŁEJ

CAŁKIEM PRZYZWOICIE

Tak jak pisałem wcześniej, po analizie swoich treningów i dwóch zawodach kontrolnych na 5km, zmieniłem swoje plany odnośnie tego biegu. Stwierdziłem, że nie ma większego sensu napinać się na jakiś wynik, tym bardziej, że trasa biegu została zmieniona - pod kątem wynikowym raczej na minus. Natomiast jeśli chodzi o przebieg trasy, to uważam, że jest ciekawa. W szczególności dla osób, które chcą się sprawdzić na trudniejszej (podbiegi, zbiegi, nawrotki, zakręty), urozmaiconej nawierzchni (asfalt, kostka, bruk),  gdzie trzeba trochę pomyśleć nad tym, jak rozłożyć sensownie siły. Siłowo i generalnie sprawnościowo czuję się coraz lepiej. Noga lepiej kręci - czuję to wyraźnie. To wydolność obecnie nie nadąża za zmianami, które generalnie są na plus, ale przebiegają bardzo powoli (przynajmniej w porównaniu do dwóch ostatnich lat). Może to i dobrze. Sam bieg wyszedł niemal zgodnie z planem. Pierwsze 5km nawet w pełni z planem. Zacząłem spokojnie - pierwsze 2 km są pod górę, więc założenie miałem nie wolniej niż 4:10 ale nie szybciej niż 4:05 i tutaj zmieściłem się w widełkach. 3km równo w 4:05. Cały czas kontrola zmęczenia. Myślę, że byłem jeszcze pod tzw. progiem, którego oczywiście nie ma (haha). 4km wypadł już na delikatnym zbiegu. Zdecydowałem się mocniej depnąć - po pierwsze, żeby zobaczyć jak się czuję na wyższych prędkościach, a po drugie żeby jednak odrobinę nadrobić. Wyszło średnio po 3:54 i nie było to jakimś większym problemem. Wpadła lekka zadyszka, ale na kolejnym kilometrze wyrównałem ją. Na 5-tym kilometrze miałem tempo średnie 4:05/km, czyli to co sobie optymistycznie założyłem na bieg. Ten piąty kilometr celowo odpuściłem, pomimo że był płaski, bo wiedziałem, że tuż za znacznikiem 5k zacznie się podbieg (ulica Świętojańska). Podbieg jest dość długi, a ja go potraktowałem z dużym respektem. Być może z za dużym - ale niekoniecznie. Na tym odcinku, czyli do znacznika 6km tempo mi siadło, chciałem pokonać to na względnym komforcie. Być może za bardzo przysnąłem na tym komforcie, bo trochę osób mnie wyprzedziło, a średnie tempo okazało się, że wyniosło tu 4:34/km, więc jednak sporo za wolno. Przynajmniej  te 15 sekund. Potem dość długo się rozkręcałem. Okazuje się, że tego przymulenia nie jest łatwo się pozbyć. Jest to nauczka na przyszłość. Jak odpuszczać to niewiele. 7km w 4:11, 8km w 4:12. I tak sobie myślę, że tu należało mocniej popracować. Ale wiadomo - z perspektywy czasu tak się łatwo mówi ;) 467723605_1124026273064073_3785438840492400894_n Tak czy inaczej faktem jest, że "9km" wpadł w 4:08, ale ostatni średnio po 3:43, więc moc pod nogą była. Tym bardziej, że czułem to, że mogę z nogi dołożyć, ale oddechowo byłem na granicy. Na tych 2-óch ostatnich kilometrach minąłem większość osób, które mnie wyprzedziły na podbiegu Świętojańskią Na mecie zameldowałem się w czasie 41:14, co jest teoretycznie wynikiem przeciętnym, ale na mój obecny stan wytrenowania jak najbardziej wiarygodnym. Za metą kilka głębszych oddechów, krótka chwila z rękoma na kolanach, nie było siedzenia w kucki, a na obie ręce trzeba było jeszcze wziąć dwie wnuczki ;) Cóż powiedzieć - był zatem jakiś zapas siły, pewnie nawet spory. IMG-20241111-WA0031 Start wyceniam jako bardzo dobry bodziec, fajne doświadczenie niekoniecznie łatwej trasy - jestem zadowolony. Jedyny mankament, to chyba trochę zbyt oszczędnie podszedłem do podbiegu na Świętojańskiej. Aha - jeszcze przed startem udało się przybić piątkę z pacemakerem. Dlaczego o tym wspominam, bo to specjalista od biegania szybciej, czyli Sławcio z forum bieganie.pl. Potwierdzam, biega wyraźnie szybciej ;)

Previous Post Next Post