15 lutego 2025 CityTrail (4/5)

Tydzień luzowania i CityTrail

Tak jak planowałem, zmniejszyłem jeszcze objętość treningową. W trzy dni biegowe zrobiłem raptem 30km. Wykonałem tylko jeden trening siłowy w 2 seriach (RDL na jednej nodze, przysiad na 1 nodze, bułgary, protokół Alfredsona). Protokół Alfredsona pewnie jeszcze powtórzę, bo muszę wzmocnić staw skokowy - sobotnie podwichnięcie jeszcze odczuwam. Dawka nie była mocna, bo we wtorek rozbieganie było w miarę luźne. W środę wykonałem jeszcze podbiegi na wiadukcie (7 x 200) - ostatni raz tej zimy. Następne podbiegi tutaj najpewniej późną jesienią 😉 (już się cieszę z coraz dłuższego dnia). Z odczuć wydaje mi się, że były to podbiegi z największym jak do tej pory zapasem mocy. Po podbiegach zrobiłem jeszcze szybką minutówkę (@3:23) - efekt był taki, że noga bardzo łatwo kręciła ale pod koniec wyraźnie "zmiękła" tylna taśma, więc dałem sobie spokój - lekkim truchtem wróciłem do domu. Runalyze w piątek pokazał mi następujące prognozy:

  • 5,00 km: od 19:05 do 19:13 (3:51/km)
  • 10,00 km: od 39:38 do 39:49 (3:59/km)
  • 15,00 km: od - do 1:01:14 (4:05/km)
  • 21,10 km: od 1:28:05 do 1:28:10 (4:11/km)

Zatem wzrost formy w odczuciach i na papierze. Plan na maksymalnie szybkie bieganie na sobotnim CityTrailu musiał być jednak lekko skorygowany, bo w nocy z czwartku na piątek spadło trochę śniegu. Do przemyślenia było również obuwie - najbezpieczniej w Peregrinach, ale raczej nieoptymalnie, jeśli chodzi o dynamikę. Tak czy inaczej oceniałem, że maksymalnych prędkości nie dam rady osiągnąć, tym bardziej, że mało było biegania po śniegu tej zimy. Nie zdążyłem się przyzwyczaić. Na nic specjalnie się nie nastawiałem, poza tym żeby się konkretnie przetrzeć przed półmaratonem. O dobrym miejscu w generalce M50 przestałem myśleć już na samym początku cyklu, jak tylko zobaczyłem, co kręci czołówka "dziadków" - inna liga. Na zawody przyjechałem tym razem autem, bo wziąłem dwie pary butów - Vanish Tempo i Peregriny. Rozgrzewkę zrobiłem w Vanishach. Pomimo, że biegło się raczej luźno, to jednak każdy krok był niepewny. Na całej trasie zalegała cienka warstwa śniegu, dodatkowo lekko udeptana, łatwo łapało się poślizg. Stwierdziłem, że nie ma co ryzykować - kosztem wyniku wolę jednak większą stabilność i zdecydowałem się jednak na buty trailowe. W Peregrinach trochę mniej się ślizgałem, ale no cóż, tak jak pisałem wcześniej ten but trochę mnie zamula. Tak czy inaczej zrobiłem co mogłem, pobiegłem na tyle na ile było mnie stać tego dnia, w tych warunkach. Warunki nie leżały mi wybitnie. Było tak jak wspomniałem ślisko, a miejsami mocno nieprzewidywalnie. Najgorzej wspominam odcinek, który wypada na 1 km oraz przed 4 km. Biegnie się taką ścieżką, na której są różne nierówności - jakieś dołki, ale przede wszystkim korzenie. Te korzenie były miejscami przysypane śniegiem. Uważałem tu mocno, bo nie chciałem już żadnych niepotrzebnych podwichnięć. Dużo było przez to szarpanego tempa, bo co straciłem na takich odcinkach, to potem starałem się odrobić. Odcinek po chodniku między 2-3 km (przed parkingiem) był tak wyślizgany, że kompletnie nie wiedziałem jak stawiać stopę. Każdy kontakt z podłożem związany był ze sporym poślizgiem. Walczyłem jak mogłem, szczególnie na ostatnim kilometrze. Był to odcinek na którym biegliśmy z jednym chłopakiem bark w bark, wyprzedzając się nawzajem - trochę podświadomie dając sobie zmiany. Chyba tylko dzięki temu udało mi się złamać 20 minut. Bo inaczej byłoby chyba ledwo co, a tak oficjalnie 19:49. Dało mi to raptem 8 miejsce w kategorii M50. Zatem w lutym nastąpiło u mnie załamanie wynikowe w cyklu. Nie ma co za bardzo się tłumaczyć warunkami, bo dziadki z mojej kategorii dali sobie radę. Najszybszy poleciał w 17:36, więc jak się potrafi, to można. Generalnie w open wyniki takie sobie - najlepszy czas 15:30.  Czy ten wynik przekłada się jakoś na półmaraton. Trudno powiedzieć. Nie te buty, nie takie warunki, inna nawierzchnia. Zobaczę jak będzie się układał tydzień startowy i generalnie prognozy pogody. Jak będą dobre i będę łapał jakiś końcowy luz, to spróbuję pobiec w okolicach swojej życiówki. Jak nie to plan minimum, czyli bieg z grupą na 90minut. Tak sobie myślę, że w ogóle otwarcie z tą grupą nie jest złym pomysłem. Ale to się zobaczy. W niedzielę zrobiłem jeszcze 15km z wstawką narastającym tempem. Jakoś to poszło - ani rewelacyjnie, ani tragicznie. Jak na obecne śliskie warunki bardziej dobrze niż źle. Generalnie tylna taśma, łącznie z pośladem wymęczona, więc naprawdę muszę trochę odpocząć. A siła będzie potrzebna, bo trasa Wiązownej wcale nie taka łatwa. Pomimo słabszego w odczuciach CityTraila, Runalyze troszkę mnie podbudowuje, bo po weekendzie wycenia moje wysiłki następująco:

  • 5,00 km: od 19:05 do 19:11 (3:50/km)
  • 10,00 km: od 39:38 do 39:47 (3:59/km)
  • 15,00 km: od - do 1:01:10 (4:05/km)
  • 21,10 km: od 1:28:05 do 1:28:04 (4:10/km)

Previous Post Next Post