Poniedziałek
Gravel do/z roboty (10,1 km + 22,4 km).
Wtorek (easy 8km)
Gravel do/z roboty (17,1 km + 9,2 km + 7,2 km) + easy run 8km (testowanie Achillesa, @4'59, 77%, eVO2max 50,97).
Spokojny trening po przerwie związanej z terapią Achillesa. W przerwie sporo gravelowania, żeby nie tracić formy - w miarę możliwości oczywiście. Bezpośrednio przed biegiem 5 minut pracy z taśmą czerwoną (klasyka, czyli marsz i trochę truchtu). Jeszcze wcześniej izometria (stanie na stopniu 4x40sek.) + rolowanie Achillesa. Wydaje się, ze ten rodzaj treningu izometrycznego bardziej działa. Podczas biegu weszło dość szybkie tempo - musiałem korygować. Ciało chciało biec dłuższym krokiem. W trakcie kilka razy złapałem chyba inny rodzaj czucia - nie wiem czy to jest sprężynowanie ale na pewno mniej odczuwalne ścięgno i jednocześnie efekt sztywności. Co ciekawe było to pod koniec. Rytmy weszły dość dobrze - znowu długi krok. Może to efekt mobilizacji ale też rozciągania kanapowego, które zrobiłem dzień wcześniej (wieczorem). Achilles ciągle odczuwalny, ale tak jakby bardziej w okolicach pięty i chyba mniejsza intensywność - takie 3/10. Jeszcze do sprawdzenia.
Środa
Gravel do/z pracy (16,7 km). Po pracy sesja z fizjo - suche igłowanie, masaż, nakłuwanie. Dobrze robi taka sesja. Do ćwiczeń wprowadzamy spokojną koncentrykę i ćwiczenia na duży palec. Izometria i rolowanie dalej zostaje.
Czwartek (ER z pracy 7,8 km)
Po pracy ER do domu (@5'08, 75%, eVO2max 50,38). Wcześniej praca z taśmą czerwoną. Tym razem zrobiłem ok. 5min truchtu z taśmą wiązaną na 2. Chyba za słaby bodziec. Potem zmieniłem na mocniejsze wiązanie i pochodziłem jeszcze 5 minut, tak żeby poczuć pośladek. Bieg bez jakichś większych zmian, poza tym, że bezpośrednio po mobilizacji potwierdza się tendencja do szybszego truchtu, dłuższego kroku. Nie mówię, że to źle ;) Odczuwalność Achillesa max 3/10. Po ~4km krok zrobił się cięższy i generalnie zrobiło się takie męczenie buły.
Wieczorem wpadł jeszcze gravel (14km) do optyka.
Piątek
Gravel x3 (praca, optyk, dom). W sumie wyszło 30,7 km.
Sobota (easy run 9 km, w tym 1km mocniej)
@4'55, 79%, eVO2max 49,62. Wcześniej ~6min. pracy z taśmą czerwoną (marsz/trucht). Achilles 3/10. Trening bez muzy, kadencja niska, ociężała, poniżej 160 spm. Pod koniec puściłem nogę szybciej ~1km, tempo ~@3'57. Kadencja podniosła się do 166 spm, więc też nisko. Okazuje się, że mogę biegać szybko z niską kadencją, czyli z długim krokiem. To jest ewidentnie element do pracy.
Niedziela (BNP)
W ciągu dnia było pływanie na Gliniankach - 4 długości, wyszło 27'52 pływania, więc spoko. Do tego kalistenika - 12x negatyw, 15 pompek, przysiady, wykroki przód/tył ze wspięciem na palce (tak jak sugerowal fizjo), kilka podciągnięć podchwytem.
Notatka po treningu biegowym:
10km. W trakcie 5 km narastająco (@4'40-@3'55). eVO2max leci na łeb na szyję. Nic na to nie poradzę. Wcześniej praca z taśmą czerwoną - w marszu (~6minut). Nie czuję w biegu pracy pośladka. Tzn. nie bardzo wiem jak to wyczuć. Dzień później czuję, że była jakaś robota robiona, ale nie wiem czy przekłada się to na ruch biegowy. Odczuwalność Achillesa w trakcie treningu max 3/10. W zależności od tempa biegu ale też ułożenia ciała (pronacja, przywiedzenie) - nie wiem która optymalna - chyba lądowanie na całej stopie, nawet na pięcie. Klasycznie obie nogi inaczej pracują. Tak czy inaczej nie było potrzeby zatrzymywania się ze wzgl. na Achillesa. W trakcie lądowania lewa jakby bardziej hamowała, słychać takie szuranie. Prawa spada jakby od góry. Nie wiem, co z tym zrobić.