18 stycznia CityTrail 3/5

Czasem warto odpocząć

W ostatnim tygodniu trochę zszedłem z obciążeń, żeby jeszcze lepiej się zregenerować. Ciągle odczuwam jakieś nieprzyjemne sygnały dobiegające a to z rozcięgna, a to ze stawu skokowego. Najczęściej po dłuższym leżeniu (spaniu) lub siedzeniu. Jak już zrobi się te kilka kroków, to wszystko mija. Tak czy inaczej, w ramach tygodnia regeneracyjnego zrezygnowałem z treningu biegowego w środę, pozostawiając wtorek i czwartek jako biegi spokojne. Czwartek trochę szybsze rozbieganie z mocniejszą wstawką kilometrową, żeby się jeszcze przetrzeć przed sobotnim CityTrailem. Wydaje się, że te 5 dni luźniejsze dobrze na mnie zadziałało, bo czułem, że lepiej się wysypiam i generalnie ciało wysyłało sygnały, że łapie jakis tam luz.

678b90621b5f4f69f24e2aae

Pogoda w sobotę dopisała idealnie. Słonecznie z temperaturą 2-3 stopnie powyżej zera. Na starcie znowu mocna obsada. Tym razem pojawił się Kamil Jastrzębski, który odebrał świeżutki rekord trasy Olkowi Wiąckowi, poprawiając go o 7 sekund. Z komentarzy na socialach wynika, że na kolejną edycję w lutym szykuje się fajna ustawka. I to mi się podoba.

A ja standardowo, dojazd tramwajem w okolice Młocin, dobieg do lasu Młocińskiego, ćwiczenia dogrzewające i kilka przebieżek pobudzających. Tym razem ustawiłem się już nieco bliżej, co też nie wystarczyło, żeby nie doświadczyć kilku szturchańców. 

->1 km pod dużą kontrolą ale dość wcześnie wszedł mocny intensywny oddech, autolap ustawiony dość optymistycznie po 3:52, piknął idealnie z tabliczką 1km. Zegarek zanotował jednak 1km w 3:58, więc nie wiem jak to jest z tymi tabliczkami na CityTrail. Już poprzednio Wiącek mówił, że 1km mu pokazywało dużo za szybko.

1->2 km to przede wszystkim utrzymanie intensywności, dobre odczucia biomechanicznie. Na tym etapie zacząłem jakieś pojedyncze wyprzedzanie. Jednocześnie czułem wyraźnie, że intensywność jest ponad progowa. Dobiegając do 2 km, autolap piknął kilka metrów przed, więc tu już wiedziałem, że optymistycznego tempa raczej nie dowiozę.

2->3 km to dalsze wyprzedzanie. Szczególnie jestem zadowolony z pokonania wąskiego zakrętu na chodniku przed parkingiem (90 stopni). Na tym odcinku już był mniejszy tłok. Główną przeszkodą było błoto, które wyraźnie utrudniało mi uzyskanie sztywności i dynamiki w odbiciu. Było dość ślisko. Dalej dało się wyprzedzać pojedyncze osoby ale już dużo wolniej takie wyprzedzanie trwa. Oddech od 3km już będzie tylko w rytmie 2/1, czyli mój kontrolowany maks. Intensywność po 3km już musiała być bardzo wysoka, bo nie pamiętam kiedy piknął autolap.

3->4 km to najtrudniejszy kilometr, bo w całości po miękkiej, błotnistej nawierzchni. Myśli skupiają się już tylko na intensywności, której nie mogę przekroczyć, żeby przedwcześnie niezbombić. Jednocześnie wiem, że jak utrzymam do 4km, to potem już dam radę. Na tym odcinku wyprzedzilem może ze 2 osoby.

4->5 km w sumie wyszedł jako trochę przedłużony finisz, bo udało się pokonać w najszybszym tempie (jakieś 3:40). To było dziś moje 100%.

Za metą chwila w kuckach przy barierkach, gratulacyjna piona z Jastrzębskim, łyk herbaty i od razu ruszyłem na roztruchtanie. W ramach dobiegu do tramwaju wrzuciłem jeszcze 2 szybsze kilmetry. Nie było z tym problem, więc organizm zniósł wyścig bardzo dobrze.

Wynik oficjalny to 19:30, czyli 10 sekund wolniej niż prognozował Runalyze, ale jednak 12 sekund szybciej niż poprzednio. Z zawodów jestem zatem bardzo zadowolony, a to co nie zagrało, to przyczyny raczej niezależne ode mnie i na dzień dzisiejszy raczej nieistotne:

- moja waga rano było mocno nieoptymalna (1,5-2kg w górę) - czasem tak jest, że trzyma się dobrze, aż tu nagle wpada dzień gdzie jest wystrzał BMI w górę. I w sumie nie wiadomo dlaczego, czy jakieś zatrzymanie wody, czy jakaś inna przyczyna, czy po prostu normalne wahania, które zawsze występują.

- połowa trasy w lekkim błocie, które nie sprzyjało mojej technice biegania. W Vanish Tempo nie było łatwo na takiej nawierzchni.

Na razie dobrze się bawię, za tydzień druga edycja Wesołych Biegów Górskich.

Previous Post Next Post