Wtorek, 2. stycznia (marsz / rower stacjonarny)
6,5 km marszu z kijkami biegowymi. Wieczorem akcent siłowy na rowerze stacjonarnym - 12x1'/1' na dużym oporze w pozycji stojącej. Na drugi dzień spięte obie łydki - na dzień dobry pistolet do masażu.
Po marszu pięta trochę odczuwalna.
Środa, 3. stycznia
Rano brak odczuć bólowych w pięcie. Podczas chodzenia nie gorzej niż w ostatnim okresie. Na cały dzień udało się wcisnąć jedynie 4 minuty tabaty przed snem.
Czwartek, 4. stycznia
Rano pięta bez bólu. Podczas chodzenia coś tam czuć ale delikatnie. Ten stan jest od dłuższego czasu.
Z aktywności dojazd na gravelu do pracy / do domu (17,3 km), marszobieg na bieżni na 10% nachyleniu - 15x1'/1' plus rozgrzewka i schłodzenie. Po treningu protokół na tylną taśmę (ponad 50 minut pracy).
Przed weekendem ma trochę popadać śniegu - ale nie wiem czy wystarczy pokrywy na biegówki.
Piątek, 5. stycznia
Z aktywności rower do pracy / domu. Protokół na tylną taśmę. Trening Core.
Sobota, 6. stycznia
Marszobieg 10x2'/1' po płaskim. Dramat. Odczucia jakbym się cofnął o te prawie 2 miesiące. Tyle w temacie.
Niedziela, 7. stycznia
Rower stacjonarny: 43,1 km; 1:24:08; 30,7 km/h; 67%; TRIMP 79; 91 rpm