Wtorkowe truchtanie to przede wszystkim bardzo ostrożne badanie swoich możliwości. No i kolejna lekcja pokory. Jak widzisz na zegarku średnie tempo powyżej 6... Wygląda na to, że tydzień temu jednak przegrzałem na treningu, bo odpowiedź bólowa jest trochę inna - pochodzi jakby z innego miejsca. Znowu 2 kroki w tył. Niemniej udało się potupać nieco ponad pół godziny. Bądźmy zatem mimo wszystko dobrej myśli.
Noc i środa rano przypominają odczucia z dni potreningowych sprzed tygodnia. Chciałbym bardzo dobrze odpocząć do czwartku, żeby już na wieczór jutro pobiegać w nowych wkładkach. Zależy mi, żeby mieć jakąś odpowiedź na piątkową sesję terapeutyczną.
W czwartek, 37 minut truchtu w nowych wkładkach. Poza tym, że lepiej stabilizują stopę i wprowadzają dodatkową amortyzację, to na tym etapie nie jest to jakiś gamechanger. Ale lepsze to niż nic. W trakcie aktywności też trzeba być cały czas uważnym, żeby nie przesadzić. Martwi mnie ciągle to, że grzbiet stopy łapie obrzęk w czasie gdy noga jest spuszczona w dół - nawet gdy nie jest aktywna.
W piątek sesja terapeutyczna. Daję jeszcze szansę temu fizjoterapeucie, niemniej mam już umówioną wizytę na 11 lipca u innego fizjo - podobno niezły. Jak nie będzie progresu to zmieniam terapeutę. Na razie, pomimo tego, że same sesje wydają się dobrze robione, to tego postępu nie widzę.
W sobotę i niedzielę zrezygnowałem z treningu biegowego. W sobotę przywaliłem za to 74km na gravelu. Na kolarzystach to nie robi wrażenia, ale prawdę mówiąc to najdłuższa moja jednostka rowerowa w życiu.
Biegowo, ten tydzień, to dramat. Nie pamiętam, żebym był na takim dnie. Plan jest w przyszłym tygodniu zrobić 3 truchtania ale rozdzielone dwoma dniami przerwy. Żeby tkanki miały szansę się goić. 2 tygodnie temu zrobiłem za szybki progres.
No to jeszcze o stopie greckiej:
Tak, tak - dynamiczny, aktywny, entuzjastycznie nastawiony do życia, artysta i sportowiec 😉 Wiedziałem!