• Bieganie 48,4 km; 4:04:07; 5:03/km; 76 %; eVO2max 50,67; 377
  • Trening siłowy: 41:40
  • Stretching/mobilność: 20:09
  • Cycling: 78,4 km; 3:30:55; 22,3 km/h; 55 %; 97

Poniedziałek (gravel + protokół Alfredsona)

Rano protokół Alfredsona bez obciążenia. Rower do pracy i na Ursynów. Powrót samochodem, więc wyszło mniej niż zwykle. Samopoczucie psychiczne niskie. Sprawy biegowe z uwagi na sytuację z mamą schodzą na dalszy plan.

Wtorek (gravel)

Rano rower do pracy / z pracy, krótka trasa, tempo spacerowe. Samopoczucie niskie. Nie wiem czy da radę wcisnąć gdzieś easy - nastawiam się, że w razie czego nie.

Środa (gravel / easy)

10,5 km; 54:09; 5:10/km; 75%; eVO2max 50,27; 76

Wczorajszy dzień bez treningu biegowego. Dziś zmusiłem się do porannego easy. Przed treningiem zrobiłem protokół Alfredsona bez obciążenia, żeby przy okazji rozgrzać oba Achillesy.

Po treningu miałem myśl dramat energetyczno-ruchowy. Do 4-5 km jeszcze jako tako, ale potem systematyczny spadek jakości na polu energetycznym ale też siłowym. Przebieżki mocno wymęczone. Słaby trening, nie jestem zadowolony. Może pośrednio wpływ na całość ma stres emocjonalny związany z mamą.

Z gravelowania, krótkie trasy do pracy / z pracy, na kompletnym lajcie.

Czwartek (easy/bc2)

ER 7,0 km; 33:57; 4:51/km; 78 %; eVO2max 51,50; 54

Szybki powrót z pracy do domu na nogach. Z plecaczkiem. Na lekkiej adrenalinie. Z mamą gorzej.

Piątek (easy)

ER 6,4 km; 32:44; 5:09/km; 72 %; eVO2max 53.00 ; 39

Rano protokół Alfredsona z obciążeniem (7kg). Rozruch przed ewentualną Praską Piątką. Bez uwag / nie pamiętam. Szybki akcent 1'30/3' raczej bez rewelacji ale i nie jakiś mocno zamulony.

Sobota (Piątka Praska)

Oficjalny czas 20:24 - dramat ...

Od rana u mamy. Do końca się wahałem, czy pobiegnę zawody. Stwierdziłem, że zrobię to dla resetu głowy. Przejazd gravelem z Kazury do domu (16.5 km). Starałem się spokojnie, żeby nie podmęczyć nóg. Na rozgrzewce zrezygnowałem z truchtu. Uznałem, że rower wystarczył. Skupiłem się na rozciąganiu dynamicznym, skipach i przebieżkach. Sam bieg bardzo słaby wydolnościowo. Biomechanicznie wydawał się spory zapas. Wystarczyło dołożyć kadencję. Ale nie było z czego. Średnia z biegu to 166. Na finiszu dopiero podbiłem na 178. Głowa słabo pracowała, po 4 km jakieś 800 metrów do mety przeszedłem na chwilę do marszu. Finisz mocny do odcinki (~@3'22-3'25) - czyli jakiś zapas był, więc może jednak głowa, nie wiem. Chociaż tyle. Trudna sytuacja związana z mamą raczej nie pomogła. Po zawodach wróciłem na nogach - wyszło 6,4 km po @5'14 ale na dość wysokim tętnie. Nie wliczam do eVO2max, bo to bezpośrednio po zawodach. Bardziej istotny jest tu wynik zawodów. Po korekcie "efektywne VO2max" spadło do dramatycznego poziomu 49,32 ... Na razie zostawiam i trenujemy, jak tempa będą wchodziły mocniejsze, to samo się skoryguje. No i trzeba jakoś poradzić sobie, z tym przechodzeniem do marszu w trakcie mocnej 5-tki. To już zdarzyło się drugi raz.

Na drugi dzień zarąbane dwójki (przede wszystkim prawa noga). Pośladek niestety tylko delikatnie, więc tutaj praca nie została wykonana. Łydka też odczuła, ale nie tak mocno jak na biegach wolniejszych.

Niedziela (easy po trasie Cross Wesoła 2023)

Bez rewelacji. Trochę męczenia buły pod koniec, ale dla głowy to też dobrze. Końcowy podbieg na Marsa na oparach.

Previous Post Next Post