Poniedziałek (gravel)
Rowerowanie 17,9 km (praca/dom).
Wtorek (gravel / akcent)
Rowerowania wyszło 12,9 km.
Bezpośrednio po pracy 10x400 / 2min. bieżnia 250m (Syrenka).
Rozgrzewka: ER 3,0 km; 16:19; 5:25/km; 71%; 52,28; TRIMP 18; 158 spm; 1,17 m
Rozgrzewka trochę ociężale. Jeszcze czuję niedzielne taśmy.
Na bieżni tradycyjny tłok. Mijanki, nawet ze dwa razy zdarzyło mi się wyhamować przed dzieciakami - no dramat normalnie. Chciałem pobiegać trochę luźniej, ale nie do końca to się udało. Minimalnie przestrzeliłem tempa, ale to też dlatego, że nie mogłem się skoncentrować. Hoki jeszcze się układają. Muszę mieć grubszą skarpetę. W cienkich jest za luźno. Ciekawe po ile by wyszły takie kontrolowane kilometrówki? 3'40-3'35?
Schłodzenie: ER 2,0 km; 11:00; 5:33/km; 76%; 162 spm
Było trochę więcej niż 2 km ale zorientowałem się, że zegarek wyszedł za aktywności. Albo coś nacisnąłem albo wycina mi kolejny numer. Łydka nie spina się. Pośladki po treningu lekko palą.
Środa
Spacer 3 km - cmentarz i okolice. Trochę rozciągania.
Czwartek (tempo)
Rozgrzewka: 3,0 km; 15:29; 5:08/km; 76%; eVO2max 50,35; TRIMP 23; 166 spm; 1,17 m
Już rozgrzewka okazała się trochę ociężała, bez jakiejś energii. Ćwiczenia dogrzewające to samo. Jakoś dziś nie szło.
Tempo 3x3km / 5min.
No cóż. Tempa niby planowane, ale zdecydowanie chciałem mieć inną odczuwalność treningu. Miało nie być tak ciężko. A tu wyszła niezła orka. Duże trudności z utrzymaniem kadencji. Problemy głównie wydolnościowe. Realnie patrząc to plan na 11-tego listopada trzeba będzie chyba zweryfikować. Po dzisiejszym dniu to poprawa życiówki jest zupełnie odjechana. Zakręcenie się wokół SUB40 już będzie sukcesem. Nie ukrywam, że trochę mnie ten trening zdołował, tym bardziej, że kolejne treningi tempowe wchodziły co raz lepiej, a tu taki klops. Z drugiej strony może muszę trochę wypocząć. Zobaczymy po weekendzie.
Kolejna rzecz, która mnie trochę denerwuje, to odczucie tempa. Tempa w okolicy ~@4:00 wydają mi się bardzo wolne. To pewnie efekt dość żwawo bieganych 200-setek i 400-setek. Niemniej jest to trochę denerwujące, że masz odczucie szurania, które wywołuje u ciebie zadyszkę ;)))
Buty też się nie chcą za bardzo ułożyć, prawa stopa niestety cierpnie. Efekt karbonu dziś mało odczuwalny. Jeszcze będę w nich biegał, ale jednocześnie rozważam start w Altrach. Mam problem również z zegarkiem, który potrafi wyjść z aktywności bez zapisywania - podobno tylko serwis jest w stanie go porządnie zrestartować. Jak mi tak zrobi podczas startu, to chyba go wyrzucę na tory tramwajowe ;)
Schłodzenie 2km po @6:10 - także tak ...
Piątek (gravel)
Poślady i dwójki pieką - w nocy i rano. Czyli chociaż w tym aspekcie robota dobrze idzie. Poślad pracuje, łydka odciążona - jest to czego chciałem. Ale czy zdążę wypocząć i czy wydolnościowo się podniosę? Tak czułem wczoraj, że jest spory zapas mocy pod nogą, ale nie było mocy w płucach. Robi się z tego jedna wielka niewiadoma. Rok temu ten sam trening 3x3km zrobiłem dużo szybciej i dodatkowo sieknąłem 1km po @3:35, więc to trochę pokazuje gdzie jestem.
Tak było rok temu:
Ten ostatni kilometr wtedy to był na fali wkurzenia po nieudanym CityTrail, który zepsułem na własne życzenie - miałem wtedy formę na mocne sub19.
Dziś znowu zegarek wyszedł z aktywności. Jednocześnie pojawiła się promka na Amazonie, zatem z czystym sumieniem niewiele się zastanawiając nad sensownością tego posunięcia zamówiłem nowego Verticala - trzeba się jakoś pocieszyć ;)
Rowerowania wyszło dzisiaj ~20km. Powrót już po ciemku.
Sobota (ER + szybsza wstawka)
ER 12,7 km; 1:02:04; 4:52/km; 79%; eVO2max 50,90; TRIMP 109; 160 spm; 1,28 m
Trening w rezerwacie Olszynki Grochowskiej. Trochę lasu, trochę betonu i kostki. Bieganie bez muzyki. Wyszła niska kadencja (wrodzona). Bieg dość komfortowy. W drugiej części trochę przycisnąłem. To "trochę" odbiło się na niedzielnym treningu ;) Niemniej jestem zadowolony z tej drugiej części biegu, bo szło w miarę swobodnie. Mogłem też pobawić się rytmem oddechowym 2/1 oraz 3/2. Na zmianę jak jeden rytm wpływa na drugi. Wydaje mi się, że chwilowe wprowadzenie się w rytm oddechowy 2/1 poprawia jednocześnie rytm biegu i potem przejście na rytm oddechowy 3/2 daje odczucie spokojniejszego oddychania - ale to może być tylko takie wrażenie. Jeszcze będę chciał się tym pobawić, ale do tego potrzeba trochę szybszego biegania.
Oprócz tego wpadło jeszcze ~9km szybkiego dziadkowego wózkowego spaceru z wnuczką ;)
Niedziela (ER)
Miał być semi-long, a wyszło jak wyszło. Od początku źle się biegło. Nogi ociężałe. Bardzo trudno było wbić się na szybszą kadencję. No cóż - chyba jestem zmęczony. Ostatni dzwonek, żeby rozpocząć aktywny odpoczynek, bo w moim wieku mogę nie zdążyć złapać świeżości przed sobotą.
Trening w lesie Sobieskiego. Trochę pasywnych podbiegów.
13,2 km; 1:09:16; 5:15/km; 74 %; eVO2max 51,48; 90; 158 spm; 1,21 m.
W domu sprawdziłem jeszcze rollerem i pistoletem stan mięśni - no i nie dziwne, skoro tak oba pośladki mocno się odzywają. Trzeba odpocząć!