• Bieganie: 41,6 km; 3:43:37; 5:23/km; 76%; TRIMP 341; 164 spm; 1,12 m; eVO2max 46,54
  • Gravel: 41,4 km; 1:50:2;8 22,5 km/h; 61 %; TRIMP 75
  • Rower stacjonarny: 26,4 km; 50:03; 31,6 km/h; 72%; TRIMP 69; 94 rpm
  • 3x Stretching / mobilność: 1:44:50
  • 5x Trening siłowy/core: 1:38:43

Wtorkowe bieganie ponownie na trasach rezerwatu Olszynki Grochowskiej. W zeszłym tygodniu też tu zrobiłem dwa rozbiegania. Odczucia zadowalające. Stopniowe zmniejszanie doznań bólowych - niskie rejony 1/10. Tętno na razie szybuje po nieboskłonie. Końcowy podbieg na wiadukt Marsa ponownie trochę szybciej - tym razem wpadł po @4:32. Wciąż brakuje oczekiwanego luzu na tym podbiegu, a jest to dla mnie dobry wyznacznik, bo wiem jak tu wcześniej biegałem. eVO2max z tego treningu Runalyze wyliczył na 46,67. Suunto natomiast jest dla mnie bardzo wyrozumiały, bo jego algorytm z treningu na trening podwyższa mi pułap tlenowy - obecnie 53,6 😉. Jednocześnie szacuje, że na 5km spokojnie łamię 20 minut. No cóż - dzięki Suunto, że wierzysz we mnie 👍

W środę, trochę dla odmiany, bo spokojne rozjazdy na trenażerze wykańczają mnie psychicznie, postanowiłem zrobić 30 minutowy test Friela. Chciałem zobaczyć jak to jest i czy wejdę na zakresy tętna, które mniej więcej szacowałem. 10 minut rozgrzewki i potem 30 minut testu, z którego 20 ostatnich minut brane jest do wyliczenia progu. Podczas tych 20 minut musiałem dwa razy na chwilę zmniejszyć opór rolki o jedno oczko, bo bym nie dojechał 😁. Wydaje się zatem, że próba była wykonana solidnie. Nieźle mnie ten trening sponiewierał, bo na schłodzeniu nawet na chwilę miałem objawy jakiegoś skurczu w prawej łydce.

Screenshot_20240208-090643

Wyszło mi 146 ud./min. W sierpniu Training Peaks wyznaczył mi nowy próg podczas zawodów biegowych na 158 (ale to były upały). Wcześniej miałem mniej - chyba 154. Jak się odejmie te 8-10 to by się nawet zgadzało. Friel pisze, żeby dodać 7 uderzeń. Przyjmę zatem 153 ud./min. do ustalenia obecnych stref. Myślę, że to będzie w miarę bezpieczny zakres. Na razie 30 minutowego testu podczas biegu nie jestem w stanie przeprowadzić, ale jak tylko rozcięgno pozwoli, to może podejmę taką próbę. No chyba, że się trafi jakiś półmaraton.

W czwartek szybsze rozbieganie na tej samej trasie, co we wtorek. Odczucia jeszcze lepsze. Bywały odcinki, że nie czułem dyskomfortu rozcięgna. Większy luz. Dużo szybszy końcowy podbieg na wiadukt (@4:13). Wyszło ogólnie po @5:18/km. Runalyze wycenił eVO2max na 47,10. Fajnie - mam nadzieję, że wracam na odpowiednie tory.

W sobotę wpadło już 11,7 km, ze średnią @5:15/km, na nieco podmęczonych nogach po wczorajszej jednostce siłowej. Godzinę przed treningiem wykonałem zmodyfikowany przeze mnie protokół Alfredsona na obie nogi. W trakcie treningu, pod koniec, mini akcencik 10x30sek./1min. Fajnie noga się kręci. To znaczy chciałaby. Czuć, że rozcięgno nie pracuje na pełnej sprawności. Niemniej cieszy brak wyraźnych odczuć bólowych. Odcinki wyszły w zakresie od @4:10 do @3:50. Oczywiście mniej więcej. Tętno na razie oporne. eVO2max z Runalyze pokazał 46,27, ale za to Suunto umie w podbudowę mentalną, bo podwyższył po raz kolejny pułap tlenowy na 54,2, co wydaje się wartością mocno na wyrost. Cały trening biegany w lesie, w części środkowej bardziej krosowy - na podbiegach mocno mi podbija tętno.

W niedzielę spokojny cross pasywny 9km po @5:29. Pozwoliłem sobie na bardziej urozmaicony teren. Przetruchtałem w ramach tego też jedną pętlę Wesołych Biegów Górskich. Rozcięgno nie przeszkadza w wykonywaniu aktywności, ale czuć, że ogranicza całą biomechanikę. Jest bardziej usztywnione. Brakuje ciągle takiej jakby sprężystości i elastyczności, która przekładała by się na pracę całej nogi. Jest pod tym względem wyraźna różnica między lewą i prawą nogą. Ten stan pewnie jeszcze potrwa - wszystko musi się wyleczyć, odbudować i wzmocnić. W niedzielę jeszcze trzymały DOMS'y po piątkowej sile.

Previous Post Next Post