GUR12
Ostatni tydzień wyraźnie luźniejszy. Zamierzam co 2-3 tygodnie mieć taki tydzień regeneracyjny. Tym razem wyszło to trochę niezależnie ode mnie. Wykonałem praktycznie tylko 2 luźne treningi biegowe we wtorek i czwartek, a w sobotę pobiegłem zawody w Gdańsku w ramach cyklu Garmin Ultra Race. Trochę spontanicznie zapisałem się na najkrótszy dystans - brakowało mi w tym roku trailu, a bieganie w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym dobrze mi się kojarzy.
Gdańsk przywitał nas pogodą pochmurną z przelotnymi lekkimi opadami deszczu. Zimno było jak dla mnie mocno odczuwalne. Po odebraniu pakietu miałem jeszcze ponad 1,5 godziny do startu, więc sporo czasu spędziłem w ogrzewanym namiocie w strefie chillout. Atmosfera mikołajkowa, na głośnikach Christmasy, prowadzący imprezę z dużym poczuciem humoru i sporymi umiejętnościami konferansjerskimi. Na biegach górskich jest jednak fajniejsza atmosfera - bez tej całej napinki na wyniki.
Trasa w Gdańsku na maksa biegowa. Na tych 12km wypadło raptem 231 metrów przewyższenia. Biegło mi się od początku do końca bardzo fajnie. Saucony Peregrine dobrze radzą sobie w błotnistym, mokrym terenie, a takiej nawierzchni po opadach deszczu nie brakowało. Niemniej nie jest to but wybitnie dynamiczny. Jestem zadowolony z podbiegów a jeszcze bardziej ze zbiegów, które udało się pokonać jak na moje obecne możliwości w miarę dynamicznie. Czułem, że na zbiegach fajnie się rozpędzam i jednocześnie odpoczywam. Na podbiegach wchodził mi automatycznie rytm oddechowy 2/1 i okazuje się, że mogę w tym rytmie biec dość długo. W drugiej części dystansu, na trasie pojawili się zawodnicy z dystansów ultra (53km i 80km). Trzeba było ich sprytnie wyprzedzać. Na ostatnich 3-4 km już mocniej popracowałem, bo czułem, że na plecach mam kilka osób, które biegną podobnym tempem. Większość grupy udało się zgubić poza jednym zawodnikiem, który wyprzedził mnie na ostatnim zbiegu. Ostatni kilometr próbowałem go trzymać ale na koniec dostałem lekką bombę i tuż przed metą odpuściłem. Nie było sensu się napinać, bo i tak nic by mi to nie dało. Z młodszymi ciężko wygrać ;)
Całość przebiegłem średnio po @4:31. Na zbiegach udało się kręcić tempa poniżej @3:30, co nie jest może jakimś wybitnym osiągnięciem ale zważywszy na mokry teren i jednak dość ostrożne bieganie wyszło to nieźle.
Jeśli chodzi o wyniki, to 26-ty facet, trzecia kobieta, pierwszy pięćdziesięciolatek i prawdopodobnie najszybszy dziadek 🫣. Fajnie było! Na tyle fajnie, że rozważę w przyszłym roku cały cykl.