Walka z ciałem trwa ...

Nerwy w konserwy i na eksport

Od ostatniego wpisu trochę minęło. Forma biegowa została wyzerowana. Kilometraż obcięty do "maksymalnego" minimum 😉 Na początek czerwca zafundowałem sobie tygodniową przerwę od biegania. Stwierdziłem, że potrzebuję tego, po nieudanym 30 minutowym teście Friela (wykonanym 1 czerwca). Testu nie ukończyłem, co nadwyrężyło moje ambicje oraz zaniżyło do poziomu dna morskiego zadowolenie z aktywności biegowej. W celu ratunku spadającej kondycji został zaangażowany gravel. Znowu pojawiły się przejażdżki 90 minutowe i więcej. Po tygodniu absencji biegowej ponowiłem test Friela - "ja nie zrobię?". Tym razem test ukończyłem uzyskując spektakularną wartość Anaerobic Threshold avg Pace na poziomie 4'18/km. Świetnie ... Tętno LTHr z testu to 157 ud./min. Strefy zaktualizowałem, no i cóż powolutku wracamy do treningu.

Poniżej notatka z tego treningu:

Test wykonany poprawnie. Dałem z siebie maksa. Nie było łatwo. Przed treningiem na wadze było prawie 74kg, więc sporo. Tygodniowa przerwa od biegania pewnie też trochę dołożyła, w kontekście lekkiego spadku formy. Niemniej początek był w miarę luźny i bez dyskomfortu mięśniowo-stawowego. Niestety w połowie testu, gdzieś za 15 minutą zacząłem czuć rozcięgno. Potem trochę się to wyciszyło, ale po treningu i na następny dzień jest mocno odczuwalne. Źle się chodzi. Tylna taśma z rana pospinana (czuć to było w wyproście z głębokiego przysiadu). Gdyby nie problemy z rozcięgnem, wejście w trening mogłoby być obecnie skuteczne. Niestety cały czas jesteśmy na granicy kontuzji ...

Powolutku oznacza spokojnie z kilometrażem. Przyjąłem opcję biegania tylko akcentów, natomiast do bazy tlenowej oraz tzw. aktywnej regeneracji wykorzystać rower. Akcenty to dla mnie jakaś forma interwałów VO2max, oczywiście thresholdy oraz bieg na progu tlenowym - czyli takie powiedzmy dłuższe wybieganie. VO2max oraz thresholdy, zaliczyłem, tzn. na jednym treningu 12x1min/1min, a w ramach thresholdu pobiegłem Leśną Triadę szlak Lata. Nie do końca wyszedł z tego threshold, bo w większość był to bieg nieco ponad threshold 🫣

Notatka po zawodach, dla zobrazowania swych odczuć i mentalu:

Rozgrzewka słaba. Czuć było, że nie jestem zregenerowany. Trucht ociężały. Ćwiczenia trochę pomogły. Przebieżki nawet były ok. Początek biegu nawet spoko. Był zapas na wyższe prędkości na samym początku. Czułem jednak że wytrzymałościowo muszę uważać. Skończyło się na biegu na samopoczucie nieco ponad progiem. Na ok. 1.5 km poczułem rozcięgno. To samo uczucie co na teście Friela. Ewidentnie problemy z nogą wpływają na możliwości biegowe. Dyskomfort z rozcięgnem utrzymywał się przez niedzielę i poniedziałek. Na tyle był dokuczliwy, że wywoływał utykanie. W poniedziałek nie byłem wstanie wykonać wspięć na jednej nodze, nawet bez obciążenia. Na wtorek umówiłem wizytę u p. Krzysztofa.

Dziś jest już środa. Jestem po wizycie u mojego osteopaty - tak, tak, znowu wróciłem do p. Krzysia (wcześniej odbyłem chyba 3 sesje u innego terapeuty Andrzeja). Wnioski po wizycie? Mój problem to nie rozcięgno. Haha. Dyskomfort i ból wywołuje nerw kulszowy. A dokładnie nerw kulszowy, który to po przejściu przez udo, dzieli się w dole podkolanowym na nerw piszczelowy i nerw strzałkowy wspólny. Te dwie gałęzie kontynuują swój przebieg w dół, unerwiając odpowiednio przyśrodkową i boczną część podudzia oraz stopę. No i w stopie to się właśnie po stronie podeszwowej odzywa. Popracowaliśmy nad problemem. Do weekendu spokojne treningi i neuromobilizacja, czyli "nerwy w konserwy i na eksport". W weekend walniemy "thresholdzik" ale już na zaktualizowanym tętnie i zobaczymy, co dalej z tematem - jestem po weekendzie umówiony z p. Krzysztofem na sms-a jak sytuacja.

W swoich strefach treningowych muszę tez uwzględnić problem tzw. 50+. Nie ma co się dłużej czarować - trening podwyższający próg mleczanowy muszę wykonywać w zakresie 90-95% wartości tętna LTHr. Tempo w tym momencie nieistotne.

Previous Post